sobota, 26 grudnia 2015

ZAWIESZAM !!!

Rozdział 10



--- Można to nazwać dniem 1 ? ---

Podszedłem do drzwi, otworzyłem a w progu ujrzałem trenera ale nie Miguela tylko Stefana … 

- Proszę – wskazałem mu kierunek kuchni, no nie zabiorę go do salonu tam jest przecież Mikołaj ! Będąc już w kuchni zadałem tradycyjne pytanie kawa czy herbata, zabrałem się za przygotowanie parującego napoju. Rozmawialiśmy o tym o tamtym, o zgrupowaniu Stefan chciał być pewien że nie jestem w żadnym stopniu urażony że nie jadę do Japonii. Szczerze gdyby sytuacja była inna pewnie bym nie wytrzymał, wykrzyczał lub bynajmniej powiedział trenerowi co leż mi na sercu ale kiedy zobaczyłem tego niemowlaka na wycieraczce, kiedy się do mnie uśmiechną kiedy dowiedziałem się że ma na imię Mikołaj a przede wszystkim że to mój syn cała złość wyparowała, pozostała tylko troska czy sobie poradzę i pytanie dlaczego mi go podrzuciła i nie powiedziała nic wcześniej. Zawsze miałem dobry kontakt ze szkoleniowcem, przecież to nie jego wina że nie lecę z nimi. Odprowadzałem mojego gościa do drzwi kiedy obydwaj usłyszeliśmy płacz z salonu, ruszyłem w jego kierunku, a trener chyba został w korytarzu. Wyjąłem Mikiego z kojca ułożyłem na moim torsie przytrzymując główkę pode szlem do okna spoglądałam za oknem biegały dzieci dobrze się bawiły w tym czasie usłyszałem kroki,  kiedy się odwróciłem on był już w salonie
- No Endrju chyba napije się jeszcze jednej herbaty, bo musisz mi cos wyjaśnić … - machnąłem twierdząco głowa i odłożyłem niemowlaka do łóżeczka w i wyszedłem z pomieszczenia kiedy nastawiałem wodę usłyszałem cichy płacz, to chyba młody pomyślałem na pewno to Mikołaj no raczej nie Stefan. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę pokoju w którym zostawiłem chłopca z trenerem ale kiedy byłem w połowie drogi płacz ucichł spojrzałem a tam na środku pomieszczenia stał trener z małym, zabawiał go aby nie płakał, musze mu to przyznać ma facet podejście. Wróciłem do kuchni zakończyłem czynność która przerwałem i powróciłem do salonu, postawiłem herbatę dla szkoleniowca on oddał mi syna, jak to fajnie brzmi ,,oddał syna” z naciskiem na słowo syn.  Obydwaj usiedliśmy na sofie z taką tylko różnica że ja z Mikołajem, a Stefan z herbatą.
- Nie wiem od czego zacząć – zaśmiałem się nerwowo
- Może od początku – przyznałem mu racje poprzez machnięcie głową zebrałem się w sobie
- Stefan poznaj proszę mojego synka Mikołaja, zobacz ten pan – wskazałem na naszego towarzysza – to Stefan Antiga , trener i mój dobry znajomy – mały wyciągnął rączkę w kierunku trenera, a on złapał go za nią i lekko potrząsnął i dodał
- I twój wujek – uśmiechnął się – jeśli nie masz nic przeciwko ?
- Nie no co ty, jak go Przecławie wszystkim to będzie miał dużo wujków
- A szczególnie to ucieszy się Karol .. – zaśmialiśmy się obaj
- Ale proszę cię nic mu nie mów pojutrze lecicie do Japonii nie chcę go rozpraszać, a obydwaj bardzo dobrze znamy Klosa nie może się rozkojarzy
Rozmawialiśmy jeszcze chwilkę aczkolwiek zdążyłem tylko częściowo mu wyjaśnić skąd u mnie się wziął Mikołaj, jak to mówią w wielkim skrócie dowiedział się o wszystkim ale Antiga wyczuł że to pora kiedy takie bobasy muszą iść spać. Szkoleniowiec zostawił nas samych w mieszkaniu, a ja … no tak JA NIE POTRAIĘ ZAJMOWAĆ SIĘ DZIEĆMI !!!!!!!!!!!! Ale jak widać ta jak jej tam Karolina ?? Chyba tak, o tym zapomniała no tak mam chrześnice ale to nie to samo. Siedziałem bezradny na sofie, a w moich dłoniach leżał bobas który się uśmiechał. Co ja mam robić ?? - Wiem !!!!! – położyłem małego na kanapie, oczywiście pilnowałem tego aby nie spadł, wyciągnąłem telefon wybrałem numer 

- Halo
-….
- Potrzebuje twojej pomocy
- …
- Nie mogę ci powiedzieć, musisz to zobaczyć
-…
- Nie powiem ci, chodź
-…
- No nie daj się prosić, obiecuje odwdzięczę  się
- ….
- To czekam 

Po chwili zadzwoniła dzwonek do drzwi położyłem Mikołaja do nosidełka i lekko bujnąłem. Otworzyłem
- O co chodzi ?? – padło pierwsze pytanie z ust mojego gościa
- Nooo …. Bo … wiesz … - jąkałem się
- Andrzej nie owijaj w bawełnę !
- Idź do salonu – jak rozkazałem tak się stało, nosidełko było ustawione przodem do wejścia stanął/ęła w przejściu nic nie mówiąc długo … jak na nią/niego to długo. Podeszła/szedł do nosidełka nasz gość przywitał się z  małym lokatorem
- Kto to ? …
 ______________________________________________________________
To są moje wypociny niestety ale nie mam pomysłu co do następnego rozdziału ale chciałabym was zaprosić na bloga gdzie będę pisała krótkie historie o siatkarzach :***
                                                                                             

piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 8 i 9 (sooorki)



                                             
                                                                  -8-
 
Po dwunastu godzinach lotu wylądowaliśmy w Łodzi, zatrzymałam się w hotelu. Postanowiłam co nieco dowiedzieć się o Andrzeju poznać jego plan dnia. A więc  z samego rana zaniosłam Mikołaja do hotelowego przedszkola, i ruszyłam w kierunku osiedla na którym mieszka. Mężczyzna całe dnie powinien spędzać w domu z tego co wiem nie bierze udziału w zgrupowaniu, ale skąd mam wiedzieć że akurat będzie jutro w domu ? Ta myśl gnębiła mnie aż do momentu kiedy usnęłam. Rano obudziłam się i już wiedziałam… Ubiegłej nocy przypomniałam sobie że mam przyjaciela tu w Łodzi, fakt co fakt nie widzieliśmy się z dziesięć lat, zabrałam małego z kojca ubrałam włożyłam do wózka i wyszłam z hotelu zmierzałam pod adres gdzie kiedyś mieszkał z rodzicami w wielorodzinnym domku, ma na imię Karol i jest starszy ode mnie o pięć lat, zawsze był mi jak brat, kiedy widzieliśmy się ostatni raz chodził z moją przyjaciółką Olą nie wiem czy są razem kontakt nam się urwał. Gdy byliśmy już pod domem mojego przyjaciela, wyjęłam Mikołaja z wózeczka zapukałam do drzwi otworzyła mi mama Karola,
- Karolinka ?? – zapytała
- Tak proszę pani czy jest Karol ?
- Nie przeprowadził  się w 2010 roku do Bełchatowa otrzymała tam pracę – powiedziała i spojrzała znacząco na Mikołaja
- Nie, nie proszę pani to nie jest syn Karola – uśmiechnęła się
- Oj przepraszam ale w sumie mogła bym być już babcią, Ola i Karol są już tyle czasu parą …
- w ciągu dalszym są razem ? – pomachała twierdząco głową – A czy mogła by mi pani dać adres ?
- Tak oczywiście – wbiegła w dalszą część  domu i przyniosła mi białą karteczkę gdzie widniał adres mojego dawnego przyjaciela, wraz z kartką którą mi podała przypomniała mi się sytuacja, kiedy przystojny i wysoki brunet zrobił to samo i zniknął . Podziękowałam pożegnałam się i chciałam się udać w kierunku bramki kiedy starsza kobieta zawołała
- Karolinko, możesz jechać ze mną i tak miałam odwiedzić córkę a mieszka kawałek  za Bełchatowem może cię podrzucić ?
- A wie pani że skorzystam.
I tak ruszyliśmy w kierunku miasteczka.
Nacisnęłam na dzwonek umieszczony po prawej stronie drzwi, otworzył mi wysoki blondyn,  nie wiedziałam co mam mu powiedzieć tyle lat minęło po prostu wpadliśmy sobie w ramiona.  Trwaliśmy w uścisku tak długo i trwalibyśmy dalej gdyby Miki nie zapłakał a Karol spojrzał na mnie takim wzrokiem lepiej nie mówić … Chciałam zacząć mu wszystko opowiadać ale kiedy ujrzałam Olę to nie mogła musiała ją przytulić. Przyjaciele zaprowadzili mnie i Mikołaja do salony tam przyjaciółka wzięła malca na ręce i bujała a ja  opowiedziałam im całą historię … I zadałam przyjacielowi pytanie czy mi pomoże on się zgodził. Miał jutro w godzinach popołudniowych zapukać do drzwi i po prosu sprawdził czy Andrzej mu otworzy jeśli tak to podrzucę mu Mikołaja. Karol podwiózł nas pod sam hotel
- Dobranoc Kowalowa… nie Kowalowie
- Hahahha, Dobranoc Kło…. – nie mogłam skończyć wypowiedzi ponieważ ktoś zaczął trąbić. Umówiliśmy się jutro o piętnastej pod hotelem

--- Andrzej ---

Nic mi się nie chciał od czasu powrotu ze zgrupowania nie wychodziłem z domu, całe dnie wgapiałem się bezczynnie w ekran telewizora, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi nie chętnie podniosłem się z kanapy, podszedłem do drzwi złapałem za klamkę, w drzwiach stanął wysoki blondyn
- Dzień dobry czy zastałem ciocie ? – zapytał
- Niestety  nie, pewnie pomylił pan mieszkania
- Chyba ma pan racje, przepraszam za kłopot, Do widzenia – uśmiechnęła się
- Do widzenia – odwzajemniłem gest blondyna i wróciłem na kanapę 
Mijały sekundy, minuty, godziny a ja cały czas wgapiałem się bezczynnie w telewizor jak nie w to, to w laptopa i telefon na zmianę. Postanowiłem pójść do kuchni zrobić sobie kolację było grubo po dziewiętnastej, kiedy drugi raz zadzwonił dzwonek nie śpieszyło mi się ale przysięgam gdybym wiedział kto czeka z a drzwiami pośpieszył bym się. Ta więc mozolnie wyszedłem z kuchni w stronę drzwi złapałem za klamkę, przekręciłem klucz otworzyłem drzwi ale nikogo za nimi nie było dopiero kiedy spojrzałem w dół ujrzałem to ….


                                                             -9-

 

--- W poprzednim rozdziale ---

(...) kiedy drugi raz zadzwonił dzwonek nie śpieszyło mi się ale przysięgam gdybym wiedział kto czeka z a drzwiami pośpieszył bym się. Ta więc mozolnie wyszedłem z kuchni w stronę drzwi złapałem za klamkę, przekręciłem klucz otworzyłem drzwi ale nikogo za nimi nie było dopiero kiedy spojrzałem w dół ujrzałem to ….


   - Dzień 1 -


Trwałem tak zapatrzony, w pół zgięty na moją wycieraczkę … to co na niej stało zaskoczyło mnie … Dziecko ? A ściślej mówiąc chłopczyk ? A jeszcze ściślej mówiąc uśmiechający się do mnie chłopczyk ? Co on tu robił ? Cały czas stałem na klatce schodowej wpatrując się w bobasa. Akurat przechodziła sąsiadka z góry, stara plotkara która nie ma co robić i obgaduję całe osiedlę TO CHORĘ a jak zaczęła plotkować kiedy klub wynajął nam mieszkania na tym osiedlu … szkoda gadać, wspinała się po schodach z torebką w dłoni widzi mnie stojącego nad nosidełkiem wtedy się wyprostowałem i podniosłem nosidełko i torbę, wchodziłem już do mieszkania a sąsiadka
- Ooooo, panie Andrzeju – przeciągnęła
- Dzień dobry pani – powiedziałem z niechęcią, stawiając torbę na szafce w przed pokoju, a tuż obok mojej nogi postawiłem  małego chłopca w nosidełku
- A kto to ? Wskazała na miejsce gdzie odstawiłem młodego, nie wiedziałem co mam odpowiedzieć
- To ? To jest …
- Synek ? Podobny do pana ma pana kolor oczu i pańskie kości policzkowe – już podchodziła do mojego nosidełka kiedy szybko je podniosłem
- Przepraszam panią ale mały jest zmęczony. Dowidzenia – zamknąłem drzwi kiedy ona znowu zapukała, odniosłem chłopca do salonu i otworzyłem sąsiadce
- Słucham ? – zapytałem grzecznie ale od wybuchu dzieliły mnie dosłownie minuty w jej obecności
- Zapomniał pan o kojcu i jeszcze jednej torbie – uśmiechnęła się i wskazała na rzeczy oparte o ścianę w rogu
- Dziękuje bardzo
Stałem w drzwiach chciałem jej dać do zrozumienia że może już iść nie miałem zamiaru wnosić tych rzeczy przy niej, chyba zrozumiała aluzje i po chwili zniknęła na schodach prowadzących na wyższe piętro. Wniosłem łóżeczko i plecak do środka a dokładniej do salonu w którym zostawiłem małego samego, wkroczyłem do pomieszczenia po cichu, zauważyłem że zasnął postanowiłem rozłożyć kojec, chciałem aby było mu wygodnie wyjąłem go delikatnie z nosidełka i włożyłem powoli do tymczasowego łóżeczka. Usiadłem na kanapie w tym samym pomieszczeniu, co miałem robić? Nawet nie wiem jak ma na imię ile ma miesięcy, czy nie jest na coś uczulony, postanowiłem przeszukać jego torby zacząłem od tej mniejszej pasującej kolorem do nosidełka znalazłem tam czerwoną teczkę, a do niej przyklejony list, poza tym parę butelek, zapasowy smoczek pieluszki, chusteczki, mleko modyfikowane, kilka deserków marchewkowych, łyżeczkę no wszystko co potrzebne takiemu malcowi oderwałem kopertę od teczki wyjąłem kartkę na której napisany był list

Drogi Andrzeju,
Wiem o tym, że mnie pewnie nie pamiętasz ale cóż, mam na imię Karolina może to coś ci mówi ? A więc świętowaliście jakąś wygraną, oboje byliśmy pijani, no i stało się zaszłam w ciąże twój syn urodził się 24.01.2015 r. w Polsce, kiedy dowiedziałam się o ciąży wyjechałam do Stanów Zjednoczonych, ale postanowiłam urodzić w naszej ojczyźnie. Nazywa się Mikołaj Andrzej Wrona ma sześć miesięcy, nie jest na nic uczulony. Tam w torbie znajdziesz pluszową pszczółkę, nie potrafi bez niej zasnąć, to spokojne dziecko przesypia całe noce. Mam nadzieję, że będziesz dobrym ojcem, wiedz  o tym że bardzo go kocham i nigdy nie zapomnę ale nie mogę się nim zająć, studiuję. Mam nadzieję że kiedyś pozwolisz nam się spotkać.

P.S Zajrzyj do torby tam znajdziesz czerwoną teczkę i dalszą część listu …

Co ?! Mój syn ? No niby zauważyłem podobieństwo między mną a Mikołajem ale do cholery to nie może być moje dziecko ?? Pośpiesznie zajrzałem do teczki i wyjąłem kolejną kopertę nie zwracając uwagi na zawartość teczki interesowała mnie tylko dalsza część listu.

Zapewne uważasz mnie za złą matkę bo jaka matka porzuca swoje dziecko zupełnie obcemu mężczyźnie. Spróbuj mnie zrozumieć. Pewnie nie wiesz o co chodzi … jeśli pamiętasz co ci mówiłam o moim ojcu to zapewne już wiesz, nic nie wie o ciąży i o tym że ma wnuka. Te papiery pomogą ci w uzyskaniu pełnych praw rodzicielskich, zrzekam się. Była bym wdzięczna gdybyś tego nie robił, bo kiedyś po niego wrócę … Ucałuj go ode mnie na dobrano.
                                                                                                                          Kocham go
                                                                                    Karolina, matka twojego syna


Czyli to jednak prawda on jest MOIM SYNEM …
Trwałem tak nie wiem sam ile, z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi …




poniedziałek, 26 października 2015

rozdział 7



Zapukałem do drzwi. Nikt mi nie otwierał, zrozumiałem że powinienem to zrobić już dawno … Odwróciłem się i z torbami w dłoniach powoli opuszczałem korytarz, usłyszałem otwierające się drzwi 

- Andrzej, zaczekaj … - zwróciłem się w stronę z której dobiegał głos to Karol, zostawiłem mój bagaż na samym środku holu, powoli zbliżając się do przyjaciela, kiedy byliśmy wystarczająco blisko powiedziałem ciche
- Przepraszam – wpadliśmy sobie w ramiona – Karol przepraszam wiem że wszystko co mówiłeś, robiłeś to dla mojego dobra, nienawidzę się z tobą kłócić jeszcze raz przepraszam i dziękuję ci za wszystko
- Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele się wspierają i zawsze są razem pamiętaj
- Jasne – uśmiechnęliśmy się do siebie pożegnaliśmy ja ruszyłem w kierunku domu, Bełchatowa a Kłos w kierunku swojego pokoju kiedy chciał zamknąć drzwi krzyknąłem
- Macie zdobyć złoto bo jak nie to ci skopie tyłek, Kapitanie
- A jeśli srebro ??
- To skopie tyłek tylko tobie za wszystkich kapitanie Kłos – zaśmialiśmy się jeszcze raz i dorzuciłem – Kapitanie, sierżant Wrona odmeldowuję się do domu – stanąłem na baczność a Kłos jak to Kłos nie wytrzymał i zrobił mi zdjęcie jak stoję na baczność i mu salutuje, no cóż. Wtedy już na serio zabrałem torby i ruszyłem w stronę Bełchatowa.

--- Karolina --- 

Minęło pięć miesięcy, nic się nie zmieniło a powinno. Mikołaj cały czas jest zemną, ale ja już nie daję rady muszę go oddać, Andrzejowi. Latam jak głupia między domem a uczelnią, oraz żłobkiem kocham małego ale nie dam rady tak dalej, w końcu Wrona to jego ojciec niech teraz on pobawi się w rodzica. Tak więc postanowiłam, spakowałam wszystkie ubrania, zabawki Nicolasa zabukowałam bilety na przyszły tydzień. Wszystko gotowe, a przede wszystkim ja jestem gotowa. Dzień przed odlotem przyszła Taylor

- Na pewno chcesz to zrobić ? – nie mówiłam wam że Tay ukończyła prawo, poprosiłam ją aby przygotowała wniosek mówiący że ja matka małoletniego zrzekam się do niego praw rodzicielskich
- Nie jestem, nigdy nie będę ale muszę to zrobić. Endruj lepiej się nim zajmie. On stworzy mu dom, rodzinę on da wszystko co potrzeba dziecku aby było szczęśliwe
- Nie, nie da mu wszystkiego … Nie da mu matki – wiedziałam o tym  że jeśli ona będzie dłużek tak gadać to zrezygnuję, nie oddam go. Zabrałam od niej teczkę wyjęłam dokument i podpisałam, spakowałam do torby Mikołaja.
- Da mu matkę, na pewno lepszą niż ja jestem 
- Jeśli tak uważasz, pamiętaj że zawszę będę z tobą – przytuliła mnie jak najmocniej chciała mi pokazać że mam w niej wsparcie choć ja to już wiedziałam.
Rozmawiałyśmy cały wieczór. Kiedy wyszła zdałam sobie sprawę z tego że nie mogą mu podrzucić dziecka, bez żadnego wytłumaczenia. Usiadłam do stołu wzięłam białą kartkę i długopis. Pisałam.

Drogi Andrzeju,
Wiem o tym, że mnie pewnie nie pamiętasz ale cóż, mam na imię Karolina może to coś ci mówi ? A więc świętowaliście jakąś wygraną, oboje byliśmy pijani, no i stało się zaszłam w ciąże twój syn urodził się 24.01.2015 r. w Polsce, kiedy dowiedziałam się o ciąży wyjechałam do Stanów Zjednoczonych, ale postanowiłam urodzić w naszej ojczyźnie. Nazywa się Mikołaj Andrzej Wrona ma sześć miesięcy, nie jest na nic uczulony. Tam w torbie znajdziesz pluszową pszczółkę, nie potrafi bez niej zasnąć, to spokojne dziecko przesypia całe noce. Mam nadzieję, że będziesz dobrym ojcem, wiedz  o tym że bardzo go kocham i nigdy nie zapomnę ale nie mogę się nim zająć, studiuję. Mam nadzieję że kiedyś pozwolisz nam się spotkać.

P.S Zajrzyj do torby tam znajdziesz czerwoną teczkę i dalszą część listu …

Zapewne uważasz mnie za złą matkę bo jaka matka porzuca swoje dziecko zupełnie obcemu mężczyźnie. Spróbuj mnie zrozumieć. Pewnie nie wiesz o co chodzi … jeśli pamiętasz co ci mówiłam o moim ojcu to zapewne już wiesz, nic nie wie o ciąży i o tym że ma wnuka. Te papiery pomogą ci w uzyskaniu pełnych praw rodzicielskich, zrzekam się. Była bym wdzięczna gdybyś tego nie robił, bo kiedyś po niego wrócę … Ucałuj go ode mnie na dobrano.
                                                                                                                          Kocham go
                                                                                    Karolina, matka twojego syna


Wiedziałam że oddając Mikołaja popełniam największy błąd w życiu …



***********
Hej hej przepraszam z długa nieobecność :( Rozdział oddaje w wasze ręce komentujcie pozytywnie ale też negatywnie :)